Netflix w maju wziął mnie nieco z zaskoczenia, bo wcześniej jakoś informacja o trzecim sezonie Love Death + Robots do mnie nie dotarła. Niemniej ucieszyłem się niezmiernie, bo do tej pory była to całkiem udana antologia krótkich animowanych filmów science-fiction. Wiadomo, siłą rzeczy nierówną, jednak w ogólnym rozrachunku obcowanie z tym serialem dawało sporo rozrywki i często zmuszało do myślenia.

Jak w tym wszystkim odnalazł się najnowszy sezon? Moim zdaniem bardzo dobrze. Przede wszystkim robienie krótszych serii wyszło zdecydowanie produkcji na dobre. Tym razem dostaliśmy 9 epizodów i mimo, że ogląda się to szybko, to wydaje się to odpowiednią liczbą. Tylko jeden z nich według mnie jest tytułem słabszym, reszta naprawdę trzyma poziom mimo bardzo różnorodnej tematyki. Przejdźmy zatem do omówienia poszczególnych odcinków, bo ciężko ocenić Love Death + Robots traktując tę produkcję jak monolit.

Love Death + Robots volume III - Thre Robots: Exit Strategies
Credits: Netflix

Three Robots: Exit Strategies

Przezabawne trzy roboty znane nam z pierwszego sezonu wracają. Tym razem odwiedzają kilka lokalizacji, w których ludzie próbowali przetrwać apokalipsę. Podobnie jak w poprzedniej historii, dostajemy studium nad ludzką naturą podane w humorystyczny sposób. Na przykład, roboty odwiedzają starą platformę wiertniczą na morzu, przystosowaną przez bogaczy do ich wystawnego życia w odosobnieniu i bezpieczeństwa podczas globalnej katastrofy. Odwiedzając kosmodrom roboty dochodzą do wniosku, że część ludzkości mogło uciec na Marsa. Tutaj byłem niewiarygodnie zaskoczony odniesieniem do Elona Muska. Padłem ze śmiechu. Przyznam, że postaci trzech robotów kocham i chciałbym wręcz osobny serial tylko o K-VRC, XBOT 4000 i 11-45-G. Warto dodać, że autorem scenariusza jest utytułowany pisarz science-fiction John Scalzi.

Bad Travelling

Wyreżyserowany przez samego Davida Finchera odcinek jest praktycznie pozbawiony robotów i jakichkolwiek odniesień do sciencie-fiction, ale za to jest najdłuższym w historii antologii 😛 Jest to historia załogi żaglowca, którego napadł ogromny krabopodobny stwór. Jeden z członków załogi – nawigator Torrin porozumiał się z potworem. Okazuje się, że istota oszczędzi resztę załogi, której do tej pory nie pożarł, jeśli zostanie dostarczony do najbliższej zaludnionej wyspy. Torrin staje przed moralnym dylematem. Ratować siebie i załogę za wszelką cenę, czy poświęcić własnych ludzi, ale uratować wiele istnień ludzkich na wyspie. Klimat „Bad Trevelling” jest ciężki i całkiem wciąga. Jedyne do czego mogę się przyczepić to , że najmniej z całego trzeciego sezonu pasuje do tej antologii.

Credits: Netflix

The Very Pulse of the Machine

Piękna dwuwymiarowa animacja przedstawia losy astronautki Kivelson na powierzchni księżyca gazowego giganta. Na moje oko to Io, jeden z naturalnych satelitów Jowisza. Łazik którym podróżowała z koleżanką po fachu uległ wypadkowi. Współtowarzyszka nie przeżyła, natomiast Kivelson pozostała z niewielkim zapasem tlenu. Pozostała sama na obcym globie. Księżyc się zaczyna z nią komunikować. Nasza bohaterka postrzega Io jako jedną wielka, świadomą maszynę. Klimat tego odcinka jest po prostu rewelacyjny. Animacja doskonale współgra z opowiadaną historią. Muzyka dopełnia całość i jest po prostu genialna. Myślę, że autorstwa tego scenariusza nie powstydziłby się sam Stanisław Lem. Czuć tutaj sporą inspirację naszym mistrzem science-fiction. Zdecydowanie to mój ulubiony odcinek tej serii.

Night of the Mini Dead

Ten krótki epizod to jest majstersztyk. Jest to animacja poklatkowa z pojedynczym oddalonym mocno kadrem, ale dzięki temu zabiegowi możemy jako widzowie obserwować w pełni co dzieję się w wykreowanym świecie. Ale o co chodzi w samej fabule? Ano cała historia zaczyna się od parki napalonych nastolatków, która przyjeżdża na cmentarz, aby pobaraszkować. W wyniku niefortunnych wypadków i pierwotnego dziwnego wyboru miejsca na amory, nasi bohaterowie budzą nieumarłych i zaczyna się zombie apokalipsa. Humor epizodu jest pokręcony równie mocno, jak sama fabuła . Animacja jest króciutka, ale ubaw naprawdę po pachy.

Credits: Netflix

Kill Team Kill

Niewątpliwie najsłabszy epizod z dziewiątki. Klimat przypomina mocno pierwszą część Predatora. Oddział amerykańskich żołnierzy został wysłany, aby wytropił w lesie cybernetycznego niedźwiedzia grizzly. Jest całkiem ładnie od strony technicznej, jest też krwawo, ale niewiele poza tym. Historia jest raczej wtórna i niewiele wnosząca.

Swarm

Kolejny rewelacyjny odcinek. Tym razem naukowiec wyrusza na długą misję badawcza do kosmicznego symbiotycznego organizmu zwanego Swarm (rój). Odkrywa tam kolejno niezwykłe wyspecjalizowane owadopodobne stworzenia, które razem pracują na dobro roju niczym dobrze naoliwiona maszyna. Ostatecznie jego natura ludzka podpowiada mu, że można wykorzystać ten zdumiewający organizm ku dobru ludzkości. Ostatecznie historia jednak się odwraca i to ludzie mają stać się kolejnym symbiotycznym elementem roju a naukowiec staje przed wyborem czy będzie współpracował i zachowa wolną wolę i świadomość, czy też zostanie zniewolony. Swarm jest pięknie zrealizowany, ale przede wszystkim daje do myślenia i nie jest oczywisty.

Credits: Netflix

Mason’s Rats

Kolejny świetny lekki odcinek. U podstarzałego szkockiego farmera doszło do zbrojnego powstania szczurów. To zdanie w zasadzie powinno wystarczyć na ocenę tego epizodu 🙂 Tytułowy Mason próbuje uporać się z rezurekcją gryzoni na coraz to bardziej zaawansowane i śmiercionośne sposoby. Trochę to konwencją przypomina Pułapkę na Myszy. W każdym razie jest humor, jest szkocki klimat, są mechy. Czego chcieć więcej. Przyjemna, czysto rozrywkowa historyjka z rozgrzewającym serduszko finałem 🙂

In Vaulted Halls Entombed

Kolejny prześliczny graficznie odcinek i kolejny opowiadający historię oddziału amerykańskich żołnierzy. Tym razem drużyna ma za zadanie uratować zakładników przetrzymywanych przez jakąś bliżej nieokreśloną partyzantkę. Ostatecznie lądują oni w dziwnym tunelu i zaczynają się dziać bardzo niepokojące rzeczy. Najpierw atakuje ich mrowie robotycznych pająków, co zmusza ocalałych po tej jatce ucieczkę wgłąb jaskini. Odkrywają starożytną, ogromną strukturę i są narażenie na kolejne fale coraz to nowych dziwnych maszyn. Odcinek jest tyle piękny co brutalny. Krew leje się gęsto. Sama historia raczej wtórna.

Jibaro

Nieco inne spojrzenie na legendy o syrenach i ich śpiewie. Od strony fabularnej do tego sprowadza się ten odcinek. Historia jest prosta, ale też niebanalna i na pewno nie nudna. Jednak całe piękno Jibaro tkwi w jego formie. Animacja jest prześliczna. Przyznam, że nawet w pierwszej chwili myślałem, że na ekranie widzę żywych aktorów. Do tego w epizodzie praktycznie nie ma żadnych dźwięków, co potęguje wrażenia wizualne. Wszystko tutaj gra oprócz samej tematyki. Podobnie jak w przypadku Bad Travelling historia średnio mi pasuje do tej antologii. Poza tym rewelacja.