Miałem pewne obawy w kontekście drugiego odcinka Strange New Worlds. Pilotowy epizod wprowadził mnie w huraoptymizm. Apetyt na dobrego aktorskiego Star Treka wzrósł mocno. Bałem się, że biorąc pod uwagę jakość współczesnych treków, zwyczajnie serial tego udźwignie. Na szczęście już od pierwszych minut „Children of the Comet” rozwiało wszelkie moje obawy.
Odcinek zaczyna się bardzo klasycznie – od wpisu w osobistym dzienniku kadet Uhury. Wybiera się ona właśnie na przyjęcie BBQ u kapitana. Od razu wiemy, która postać tym razem będzie w centrum uwagi. W kwaterze kapitana impreza trwa w najlepsze. Dzięki temu mamy doskonałą okazję lepiej poznać główną załogę USS Enterprise, w tym głównego inżyniera. Hemmer pochodzi z rasy Aenar. Jedną z najistotniejszych cech charakteryzującą bliskich krewnych Andorian jest ślepota. A jednak dzięki wyostrzeniu innych radzi sobie doskonale zarówno w z silnikami Warp jak i kuchni, pomagając w przygotowaniu potraw na grilla. Krótko mówiąc maszynowni szefuje kosmiczny Daredevil 🙂

Niesforna kometa.
Głównym wątkiem jest jednak tytułowa kometa. Zmierza ona kursem kolizyjnym w stronę Persephone III, planety zamieszkałej przez prymitywną cywilizację. Kapitan Pike postanawia zrobić co w jego mocy, aby uratować mieszkańców. Rozwiązanie było całkiem proste i co tu dużo mówić skrajnie amerykańskie. Nafaszerujmy kometę torpedami fotonowymi, ta rozsypie się w mak, cywilizacja uratowana, załoga zasłużyła na dodatkowego stejka. Plan dobry, co może pójść nie tak? Okazało się, że kometa jest otoczona polem siłowym, które całkowicie stłumiło eksplozję salwy torped.
Nie pozostaje nic innego, tylko zbadać powierzchnię tego intrygującego ciała niebieskiego i znaleźć sposób na wyłączenie tarczy energetycznej. Zatem potrzebny jest stary, dobry, sprawdzający się w każdej okoliczności Away Team. Na zwiad desygnowano Spocka, bohaterkę tego odcinka Uhurę, Sama Kirka i La’an. Nie muszę pisać, że tutaj sprawy też się pokomplikują. Aby za dużo już nie psuć przyjemności z własnego obcowania ze Strange New Worlds, powiem tylko dwie rzeczy. Po pierwsze, problem na powierzchni komety rozwiąże muzyka i całe szczęście, że Uhura była na miejscu. A po drugie, wiadomo, że każde małe ciało niebieskie z polem siłowym ma swoich fanatycznych wyznawców. Więc nie dziwota, że i tym razem ni z gruchy ni z pietruchy pojawiają się niejacy Pasterze. Zaawansowana rasa, znacząco przewyższająca technologicznie Federację. Jak to na fundamentalistów przystało, wszelką ingerencję i majstrowanie przy komecie potraktują jako bluźnierstwo i wypowiedzenie im wojny.

Muzyka łagodzi obyczaje.
Jak widzicie sporo się w tym odcinku dzieje. Co więcej, jest tutaj na tę akcję jakiś pomysł. Mamy czas na poznanie lepiej załogi podczas spokojnego chilloutu u kapitana. Wyszło to naturalnie a zarazem pozwoliło lepiej się zżyć z bohaterami. Potem dostajemy bardzo ciekawą historię odcinka. Nie jest może zbyt wysublimowana, ale wciąga i sprawia przyjemność podczas seansu. Jest to klasyczne, wręcz staroświeckie podejście do seriali. Procedural pełną gębą. Jednak polane jest to sosem nowoczesności i przyprawione dużą liczbą zwrotów akcji. Umówmy się starsze treki nie obfitowały w aż taki natłok wydarzeń. Tam historia była prowadzona dużo spokojnie. Przyznam szczerze, że takie nowe podejście do starodawnego snucia opowieści bardzo mi przypadło do gustu. Czuje tutaj starego dobrego Star Treka, ale też wiem że oglądam serial z trzeciej dekady XXI wieku.
Wnikając głębiej w szczegóły samego „Chidren of the Comet”, powiem, że podobało mi się mocne nawiązanie do Uhury, jaką już znamy w uniwersum. Oficer komunikacyjny z Enterprise’a niejednokrotnie na ekranie chwaliła się swoim talentem muzycznym i bardzo fajnie, że w Strange New Worlds również do tego nawiązali. W ogóle wątek komunikacji poprzez muzykę mi się podobał. Fakt, temat lekko już zużyty, jednak tutaj zrobiono to ze smakiem i wszystko trzymało się jako tako kupy.
Podobał mi się też wątek Pasterzy. Kapitan Pike znów pokazuje charakter. Słucha swojej załogi, szanuje ich kompetencje, ale gdy trzeba podjąć ryzykowną decyzję nie boi się tego robić. Jest to kontrast w porównaniu z tym, co cały czas dostajemy w Star Trek Discovery, gdzie załoga nie istnieje. Liczy się tylko omnipotentna Michael Burnham. Natomiast cały incydent dyplomatyczny całkowicie przypominał klimatem to, co jako kapitan wyprawiał Kirk w The Original Series. Do tego dostajemy sporo scen kosmicznych manewrów, które cieszą oko i jak to mówi klasyk, ja już mam komplet. Nic mi więcej nie potrzeba, jestem ukontentowany.

Uniwersum
Kolejny odcinek kolejna porcja nawiązań do Star Treka 🙂 Kilka już przemyciłem wyżej. Chociażby Uhura i jej śpiew. Ale na tym się nie kończy, bo to jak zbudowali scenarzyści tę postać jest naprawdę imponujące. Wpleciono w jej background story prawdziwą historię aktorki Nichelle Nicols, czyli oryginalnej Uhury z TOSa. Młoda kadetka w serialu nie wie czy do końca nadaje się na oficera Gwiezdnej Floty, a akademię ukończyła tylko dlatego, żeby rozwijać swój lingwistyczny talent. Podobnie było z Nicols w kontekście Star Treka. Nie wiedziała czy nadaje się do serialu i tak jak Spock w Strange New Worlds Uhurę, tak w rzeczywistości Martin Luther King Nichelle przekonał do tego, że może naprawdę wnieść do serialu tudzież załogi. Uważam ten zabieg za doskonałe przygotowanie się scenarzystów do swojego zadania. Właśnie takich twórców w tym uniwersum potrzeba. Star Trek to już ogromny świat i żeby stworzyć w nim kolejne rewelacyjne historie trzeba być przygotowanym merytorycznie jak i warsztatowo. Jeśli chodzi o mnie, to póki co czapki z głów.
Jeśli chodzi o inne nawiązania to drugim istotnym jest postać głównego inżyniera. Rasa Aenar dopiero po raz drugi pojawia się na ekranie w Star Treku. Wcześniej miało to miejsce tylko w Star Trek Enterprise. Cieszy mnie, że temat jest rozwijany, bo ten podgatunek Andorian ma w sobie potencjał i wygląda na to, że twórcy chcą go w Strange New Worlds wykorzystać. Planeta, którą miała unicestwić kometa znajduje się w układzie Persephone. System ten pojawił się już w jednym z odcinków The Next Generation. Wówczas Enterprise odwiedził piątą planetę układu słonecznego. W trakcie potyczki z Pasterzami, kapitan Pike rozkazuje wykonać manewr unikowy April Omega 3. Prawdopodobnie chodzi dokładnie o tego samego admirała Aprila, którego widzieliśmy w pierwszym odcinku, kiedy osobiście przyleciał do posiadłości Pike’a, aby namówić go do powrotu do służby.
Raport z misji.
Cieszę się, że Strange New Worlds utrzymało poziom odcinka pilotowego. Jestem wręcz zachwycony jak bardo dobry jest to Star Trek. Nareszcie doczekałem się serialu z mojego ukochanego uniwersum, który mogę oglądać z wypiekami na twarzy, które nie oznaczają wkurzenia tylko zachwyt. Podoba mi się jak prowadzone są postacie, wątek główny kapitana, który musi zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. Bardzo doceniam też dbałość o szczegóły w kontekście osadzenia serialu w uniwersum. Jak do tej pory uważam, że nareszcie Gene Roddenberry może dumny z nowego Star Treka.