Jak można było się spodziewać w zasadzie od pierwszego odcinka Star Trek: Strange New Worlds, załoga musiała spotkać Gorna i ma to miejsce właśnie w tym odcinku. Jednak po kolei. Tym razem kapitan Pike i jego podwładni mają bardzo rutynową misję. Muszą dowieźć uzdatniacze atmosferyczne do kolonii Finibus III. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że kolonia została zaatakowana, a La’an szybko rozpoznaje, że agresorem jest właśnie Gorn, który w ten sposób zastawił pułapkę na okręt Gwiezdnej Floty.
It’s a Trap!
USS Enterprise mocno oberwał w trakcie ataku z zaskoczenia. Uzdatniacze zostały uszkodzone i grożą rekcją łańcuchową i nuklearną eksplozją, główny inżynier jest ranny, pierwszy oficer w stanie krytycznym, okręt jest pozbawiony osłon a uzbrojenie nie działa. W takiej sytuacji kapitan zarządza odwrót w górne warstwy atmosfery pobliskiego brązowego karła, by wyrównać szanse. W takich warunkach Gorn również traci sensory i ochronne pole siłowe. Zaczyna się polowanie bardzo przypominające to, które mieliśmy szanse oglądać w filmie Star Trek II: The Wrath of Khan. Sytuacja robi się się coraz trudniejsza, bo Gorn sprowadza posiłki.

Jak widzicie akcji i emocji dostarcza nam ten odcinek bardzo dużo. Wątki są dramatyczne i pewnie jak to czytacie, to myślicie sobie, że całkiem dobrze się „Memento Mori” zapowiada. Niestety coś tutaj do końca nie zagrało. Faktycznie w ogólności fabuła odcinka jest całkiem dobra. Problem tkwi w konstrukcji. Mimo tak dynamicznej sytuacji odcinek wydaje się dłużyć. Moim zdaniem wątek zagrożonych wybuchem uzdatniaczy atmosferycznych jest zbędny i psuje dynamikę. Wiem, że scenarzyści chcieli ponownie przybliżyć nam postać Hemmera oraz Uhury, którą była w tym wątku jego oczami, ale uważam, że tutaj przedobrzono.
Mind-Meldowy internet.
Wystarczyłby już tylko wątek La’an, który ze względu na jej przeszłość i traumatyczne doświadczenia z Gornem jest bardzo istotny dla tej historii. To ona jest główny źródłem informacji na temat okrutnego jaszczurowatego wroga, który zagraża teraz USS Enterprise. Co ciekawe, postanowiono wpleść w to wszystko wolkańskie zlanie jaźni. Spock uznał, że będzie to o wiele szybszy sposób przekazania wszelkiej wiedzy. Ten motyw rozwoju członka załogi w zupełności by wystarczył. Jest on odpowiednio ciekawy, dobrze osadzony w uniwersum dzięki wolkańskim praktykom telepatycznym i rozszerza nam nieco stan wiedzy na temat Gorna. Natomiast wątek Hemmera i Uhury z uzdatniaczami atmosfery był może i ważny dla finału odcinka, ale można było go poprowadzić dużo ciekawiej.

Silent Hunter.
Polowanie na USS Enterprise przez okręty Grona było bardzo wciągające. Mimo mocnego nawiązania do Gniewu Khana, czy klasycznych filmów o polowaniu na łodzie podwodne, zwroty akcji dawały poczcie świeżości. Bardzo podobało mi się wykorzystanie do miejsca akcji atmosferę brązowego karła. Jest to powrót do przemycania w Star Treku naukowe ciekawostki. No i nie ukrywajmy, dużo lepiej to wyszło niż po raz setny poruszać się w kolejnej mgławicy. Uważam jednak, że odcinek nieco był za długi. Zyskałby sporo na dynamice, gdyby przyciąć go do 40 minut. Mam wrażenie, że trochę na siłę został rozciągnięty na prawie godzinny epizod, tak by nie odbiegał od pozostałych.
W każdym razie, bardzo dobrze oglądało się kolejną kosmiczną batalię. Do tego mam nadzieję, że w przeciwieństwie do grzechów poprzednich seriali, tym razem uszkodzenia Enterprise’a, które „zarobił” w Memento Mori magicznie nie znikną. Liczę na to, że będą one miały wpływ przynajmniej na jeden następny odcinek. Jetem te pewny, że ten epizod jest tylko preludium do finału sezonu, kiedy to Gorn pokaże swoją pełną skalę możliwości.

Uniwersum.
Memento Mori to kolejnie świetnie osadzony w uniwersum odcinek Strange New Worlds. Co ciekawe nawiązuje on też mocno do Discovery oraz próbuje też naprawić jedną z głównych kontrowersji fabularnych związanych ze Spockiem. Otóż, poprzez zlanie jaźni ze Spockiem La’an dowiedziała się o jego siostrze – Michael Burnham. Była zdziwiona, bo żadne dokumenty nie wskazują aby Spock miał siostrę. Należy interpretować, że służby specjalne odpowiednio zadziałały po tym, gdy załoga Disco przeniosła się do 32-go wieku. Oprócz tego, w odcinku La’an i Spock używają wahadłowca Galileo, który pojawiał się też w The Original Series. Konstrukcja całego epizodu natomiast mocno przypomina i nawiązuje do drugiego kinowego filmu, czyli wspomnianego już przeze mnie Wrath of Khan.
Raport z misji.
Memento Mori jest całkiem udanym odcinkiem, który z pewnością jest jedynie preludium do finału pierwszego sezonu Strange New Worlds. Bardzo przyjemnie oglądało się na ekranie jak cała załoga wspólnie działa, aby wyjść z bardzo trudnej sytuacji. Pojedynek z przeważającymi siłami wroga był bardzo interesująco przedstawiony. Historia być może zbyt przeciągnięta lub po prostu źle były rozłożone w niej akcenty. Jednak z drugiej strony ponownie ogromne wrażenie zrobiła na mnie postać kapitana Pike’a.
Nareszcie doczekałem się w nowoczesnych trekach dowódcy z autorytetem i świadomością, że wie co robi. Czuć wagę decyzji jakie podejmuje, ale słucha swojej załogi i ma do niej zaufanie. Działa to też w drugą stronę. Podwładni w pełni ufają decyzjom dowódcy i działają jak jeden dobrze zgrany twór. Krótko mówiąc jest nadal bardzo dobrze i zdecydowanie jest to w końcu Star Trek, na którego czekałem.