Star trek Strange New Worlds Sezon 1 logo

Tym razem załoga USS Enterprise ma za zadanie zbadać tajemnicze zniknięcie osadników z kolonii Illyrian. Rasa ta jest o tyle ciekawa, że dopuszcza zabronione przez Federację modyfikacje genetycznie. Ba ich filozofią zasiedlania nowych światów jest dostosowanie własnych organizmów do panujących na planecie warunków a nie odwrotnie. Stąd, mimo odpowiedniego poziomu zaawansowania technologicznego, droga do dołączenia do Zjednoczonej Federacji Planet jest dla Illyrian zamknięta.

Na miejscu okazuje się, że osada jest całkowicie pusta i nie ma żadnych śladów walki ani ucieczki. Mieszkańcy po prostu zniknęli. Jednak rozwiązanie tej zagadki będzie musiało poczekać, albowiem w międzyczasie w stronę away team nadciąga burza jonowa i potrzebna jest ewakuacja. Na planecie zostają jedynie kapitan Pike i Spock, bo nie udało się ich teleportować. Reszta zwiadu szczęśliwie wraca na okręt. Problem w tym, że tuż po powrocie członkowie grupy wypadowej zaczynają chorować na dziwną przypadłość. Niczym ćmy, ciągną do światła, a ciemność wywołuje w nich wręcz fizyczny ból.

Strange New Worlds Ghosts of Illyria
Photo Cr: StarTrek.com

Zagrożenie epidemiczne.

Długo nie trzeba było czekać, aby patogen, przenoszony z resztą poprzez światło, zainfekował cały okręt. Jak można się domyślić, dzieję się całkiem sporo, co daje pretekst do pokazania lepiej kluczowych członków załogi. Najważniejsza jest w tym odcinku oczywiście Una. Z resztą to jej dziennik osobisty słyszymy na początku odcinka. Nie pozostawia to żadnych wątpliwości, kto będzie grał pierwsze skrzypce. Największą sensacją , która prawdopodobnie będzie miała wpływ na dalsze odcinki i tu od razu przepraszam za spoiler, to fakt, że Una jest Illyrianką. Oczywiście ten fakt zataiła, bo nie dostałaby się do Gwiezdnej Floty. Lek i uratowanie statku również ostatecznie należy przypisać pierwszej oficer USS Enterprise.

Załoga.

Coraz bardziej cenię sobie fakt, że rozwój postaci w odcinkach idzie wielowątkowo. Bo w „Ghost of Illyria” sporo dowiadujemy się też o doktorze Mbenga. Można powiedzieć, że to on jest sprawcą epidemii na pokładzie. Najważniejsze jednak jest to, dlaczego tak się stało. Główny oficer medyczny w buforach transportera przechowuje wzorzec swojej śmiertelnie chorej córki. Coś co w TNG doświadczył Scotty. Historia bardzo ciekawa, a sam doktor dostaje sporo kolorytu. Nie mówiąc już o wzruszającym aspekcie tego wątku.

Gorzej natomiast wygląda sytuacja z Hemmerem, czyli głównym inżynierem, który wydaje się strasznie sztuczny. Napisany jest jako sarkastyczny odludek i spoko, problem w tym, że w tej postaci brakuje realności i lekkości. Zwyczajnie mu nie wierzę. W toku odcinka poruszony został tez temat pokrewieństwa La’an z Khanem. W dzieciństwie była prześladowana i oskarżana o to, że podobnie jak jej krewniak jest zmodyfikowana genetycznie. Przez te traumatyczne wspomnienia, teraz sama gardzi każdym, kto się takim zmianom genomu poddał. Do konfrontacji z Uną nie mogło w takich okolicznościach nie dojść 🙂

Strange New Worlds Ghosts of Illyria
Photo Cr: StarTrek.com

Ostatecznie wszystko oczywiście dobrze się skończyło i mam z tym spory problem 🙂 Dlaczego? Bo rozwiązanie było niczym deus ex machina. Cały docinek Una rzeźbi, załoga w krytycznym stanie, a tu myk i już. Trochę to przypomina mi Naked Now ze Star Trek The Next Generation. Z jednej strony to już tradycja, z drugiej czegoś tutaj mi zabrakło. Do tego wydaje mi się, że odcinek w pełnym rozrachunku jest po prostu za długi. Skrócenie go do 35-40 minut wyszłoby mu na pewno na dobre.

Uniwersum.

Nawet nawiązań i easter eggów w tym odcinku jest nieco mniej. W zasadzie oprócz nawiązań do wspomnianego odcinka TNG, to jedno wokół czego możemy się tutaj kręcić to rasa Illyrian. Jak się okazuję poznaliśmy ich już w Star Trek Enterprise. To okręt tej rasy okrada kapitan Archer z cewek Warp w dramatycznej końcówce trzeciego sezonu. Natomiast to, że Pierwsza Oficer jest Illyrianką pochodzi z książki „Vulcan’s Glory”. Jak wiadomo takie trekowe publikacje nie są w kanonie, ale miło, że w taki sposób scenarzyści czerpią z rozszerzonego uniwersum.

Raport z misji.

Nie łudziłem się, że z każdym odcinkiem będzie co raz lepiej i nastał ten moment, kiedy wyraźnie wyczuwam spadek formy. Odcinek nie jest zły, ale wyraźnie odbiega od pierwszych dwóch. „Ghost of Illyria” pozwoliła nam lepiej poznać załogę a w szczególności Unę i doktora Mbengę. Dostaliśmy zatem ponownie o wiele więcej, niż cztery sezony Discovery razem wzięte. Na szczęście podstawowa zaleta procedurala zadziałała tutaj książkowo – słabsza historia ma wpływ jedynie na jeden odcinek a nie na cały sezon. Star Trek: Strange New Worlds to nadal najlepszy autorski tytuł jaki się uniwersum przytrafił od 20 lat.